#31 Pierwszy trening

Słońce mocno ogrzewało futra dwóch lwów. Leciutki wiatr muskał ich pyszczki ,a kroki dudniły o twardą ziemię.
Exile spojrzała kontem oka na Mwzo.Lewek dotrzymywał jej kroki,a na jego pyszczku widniał lekki uśmiech.Zapewne cieszył się na pierwszy trening.Exile pomyślała,że sprawdzi jak poluje ,a później mogą razem powalczyć.

Od kąt opuścili tereny blisko wąwozu,Mwzo stał się członkiem stada,a minęły raptem cztery dni od jego znalezienia.
Wszyscy go zaakceptowali,a zwłaszcza Exile.
Lewek stał się dla niej kimś ważny (nie tylko przez takie same oczy,ale także przez charakter) ,a nawet Exile adoptowała lewka. Był więc teraz jej synem.
Oboje mieli ze sobą więź.

Kiedy dotarli do idealnego terenu,Exile się zatrzymała.Za chwilkę muszą ruszać w dalszą drogę ,akurat po śniadaniu,nie było więc wiele czasu.
Exile spojrzała na syna.
-Pokaż mi jak polujesz.
Lwiak skinął głową.
Zawęszył,zauważył pustynną mysz. Przysiadł i wolno szedł w jej kierunku.Nie pod wiatr,łapa za łapą.Exile z triumfem mu się przyglądała.Lwiątko umiało polować.
Mwzo upolował mysz i podszedł z nią do lwicy.
-Dumna jesteś?
-Zawsze,-Exile polizała go za uchem.
Mwzo był odważnym,silnym i dziarskim lwiątkiem.

Exile ,przyglądała się jak zjada mysz, po czym ponagliła go.
Musieli zacząć ćwiczyć.
Lwica pokazała mu wiele pozycji,ruchów i konakatów w sztuce walki.Lwiak miał również ją podejść.
Świetnie naskoczył na jej łapę,a później plecy.Exile wiedziała,że jak dorośnie będzie z niego świetny wojownik.
Złapała go za skórę na karku,by go ściągnąć.
-Świetna robota.Na dzisiaj koniec.Musimy iść dalej.
-Gdzie się kierujemy?
-Nie mamy celu wędrówki.Chodzimy wszędzie,tam ,gdzie nikt nie wie ,że jesteśmy.Jesteśmy także tam,gdzie są ziemię nienazwane.Wiesz..-skierowała się do niego,-po śmierci nas wszystkich,będziesz musiał zatroszczyć się o Taje,Siri,Juę i Almasi.Będziesz ich liderem,jako mój syn.
-Nawet jeśli przybrany?
-Nawet.

Kiedy znaleźli się znów w chwilowym obozie, już czekała na nich pół zjedzona antylopa.Od razu zabrali się do jej jedzenia.
Napili się i byli gotowi ruszyć dalej.
Exile musiała jednak zamienić jeszcze kilka słów z Uzuri,
więc Mwzo podbiegł do Juy.
Skoczył na nią od tyłu,oboje się przeturali.
Zaśmiali się.
Mwzo strasznie spodobała się Jua, z wzajemnością.
Na razie jednak nie było czasu,żeby wyznać uczucia.
Przybili sobie łapki,
przeczekali,aż Taje,Siri i Almasi do nich podbiegną
i całą piątką zaczęli się bawić.
Byli w końcu przyjaciółmi,stadem i rodziną.

Exile przyglądała im się chwilę,po czym zażądziła,unosząc głowę,że muszą ruszać dalej.

Znów szli w takiej samej konstrukcji.

Exile uważnie przyglądała się okolicy.To ona prowadziła i ona była odpowiedzialna za całe stadko wyrzutków.
Szli teraz normalnie,bez pośpiechu.Mieli przecież całe życie żeby podróżować jako wędrowne stado.
Exile pomyślała,że już nie jest sama.Zawsze będzie miała na kogo liczyć.Życie było jednak piękne,można było zaufać.
Nie żałowała już żadnej rzeczy.

Spojrzała za siebie.
Uzuri,przyjaciółka od serca,która jej pomogła zaufać,
Mwzo,ukochany syn,mimo iż nie rodzony,
Kioo,Frodo,Asali,Vita,Giza,Binti,Sarah ,wspaniali towarzysze podróży,których by nigdy nie wymieniła,
Taje,Siri ,Jua i Almasi ,przyszłość ich stada wyrzutków.

Exile znów spojrzała na horyzont ,lekko się uśmiechnęła.Szła pewnie.Teraz w komplecie, Szli dalej.



Hej.To już koniec z tego bloga-to był epilog.
Aktualizuję zakładkę z bohaterami
Pozdrawiam c:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

#1 Początek

#3 Pod gwiazdami

#10 Stado Trzech Burz