#9 Droga pełna trudności

Wiecie jak to jest,kiedy nagle poczujesz się słaby? Kiedy stracisz z oczu sens,a twój wzrok utknie we mgle.Właśnie tak miałam.Dalej nie mogłam uwierzyć w to,co przed chwilą się stało.Czułam się,dziwnie.W jednej chwili,straciłam mamę i siostrę-chodź czy tą drugą,już dawno straciłam.Przeszłam przez kolejne krzaki,pełna nadziei,że w końcu skączy się gąszcz.Niestety,nic na to nie wskazywało.Przed moimi oczami,wyrosła kolejna droga,wyrośnięta krzakami i drzewami.Westchnęłam ciężko,po czym ruszyłam przed siebie.Deszcz,który do tychczas niewiele mi przeszkadzał,właśnie teraz,zaczął sprawiać problemy.Rozpadało się na amen,co spowodowało,że moje futro,zmokło od wody.Przyspieszyłam więc,dając nura w kolejne krzewy.
***
Kiedy w końcu,udało mi się ominąć gąszcz,moim oczom ukazał się pusty teren.Wokół było łyso,bez żadnej trawy.Gdzieniegdzie,leżały kamienie,o różnych rozmiarach.Raz trafił się duży,a raz mały.Właśnie na taki mały weszłam,co spowodowała ból.Syknęłam.Rozejrzałam się wokół.Nie widziałam nigdzie miejsca,gdzie mogłabym przenocować.Ruszyłam więc prosto przed siebie,raz na jakiś czas się przewracając o kamienie.W końcu jednak,dotarłam do niewielkiej sczeliny w ziemi.Co prawda była mała,ale wydawała się sucha.Zamyśliłam się na chwile.Czy wejść tam,czy ruszyć dalej.Zadecydowało o mnie,trzęsocę się z zimna ciało.Weszłam powoli w szczelinę,w której na szczęście się zmieściłam,dzięki wiątłej posturze.

Szczelina okazała się jednak na tyle duża,że bez problemu zmieściły by się tu jeszcze dwa dorosłe lwy.Położyłam się więc na tyle,by oddychać powietrzem,którego mało w to miejsce docierało,ale także by moje futro nie zmokło jeszcze bardziej.Poczułam nagłe zmęczenie,musiało być wywołane,ciągłym biegiem bez przerwy.Położyłam więc głowę na łapach i zamknełam oczy.Do moich uszu,docierały spadające na ziemię kroble deszczu,a po chwili także grzmot,który spowodowała błyskawica.Cofnęłam się jeszcze trochę,bardziej się przytulając.Bałam się-chodź żadko używałam tego słowa.To była pierwsza noc,którą miałam spędzić poza ciepłem rodzinnej jaskini,bez wtulania się w futro matki.Nie Exile! Musisz być silna!-pomyślałam,biorąc głęboki wdech,-musisz!

Nawet nie wiem kiedy zasnęłam,więm za to,kiedy się obudziłam.Od razu,po otworzeniu swoich granatowych oczu,wydałam z siebie westchnięcie.Miałam jednak nadzieję,że to tylko sen.A to nie prawda,takie jest moje życie.Wygnana z łap własnej siostry.Zacisnęłam mocniej zęby.Nie dam jej tej sadysfakcji.
Wyjrzałam za szczeliny.Na mój nos nie spadła żadna kropla deszczu,co znaczyło,że już po ulewie.Odetchnęłam więc z ulgą,otrzepawszy swoje futro.Rozejrzałam się wokół.Dopiero co na niebo wschodziło słońce.Czyli,było jeszcze przed świtem.Wykorzystałam to,by się umyć.Lecz kiedy tylko podniosłam przednią łapę,zamarłam.Była brudna,już prawie nie przypominała mojego białego futra,a ciałowe.Zaczęłam więc ją dokładnie myć,co przyniosło efekty.Podniosłam do kałuży napełnionej od deszczu.Patrzyłam na siebie jak przez mgłę.To samo białe futro,granatowe oczy.Moją twarz jednak,zdobiła potężna blizna,przejechanie pazurami,ciekły z niej jeszcze resztki krwi.Zmrużyłam oczy,nie mogąc na to patrzeć.Przez moją głowę przebiegło pytanie:Dlaczego Diga mi to zrobiła? 
Nie byłam dobrą siostrą?! Jasne,że byłam! Wspierałam ją,pocieszałam,ale..widać dla niej to nic nie znaczyło.Poczułam,że w oczach gromadzą mi się łzy,więc szybko otarłam je łapą.Nie chciałam płakać,nie chciałam pokazyć słabości.Teraz miał zacząć się zupełnie nowy rozdział w moim życiu i tym razem,nie zamierzam go zmarnować.

Niech prysną łzy,niech pokłonią się niebiosa
Już koniec z byciem tą gorszą
Nie przeleję już więcej łez dla uciechy kogoś
Moje oko zdobi blizna,pokazująca co znaczy żyć
Muszę być silna!
Muszę być wytrwała!
Nie boję się!
Nie boję sięęę!
Spojrze prosto w oczy przeszkodą
Nie dam sobie powiedzieć,jesteś nikim
Bo w to nie wierzę
Zaufam tylko sobie
Taka moja piosenka..

Kiedy skączyłam śpiewać,uśmiechnęłam się lekko.Spojrzałam na niebo.Będzie lepiej,a nawet jeśli nie..to się nie poddam.Ruszyłam pewnym krokiem przed siebie.
***
Biegłam truchcikiem,coraz bardziej oddalając się od domu.Chodź,to już nie był mój dom.Była to zwykła Szara Dolina.Martwiłam się tylko o to,co robi teraz mama i Kama,o nic więcej.Nawet niespecjalnie mnie obchodziło to,czy przeżyję.Mogę nawet umrzeć,byle żeby nie jak tchurz.Zaśmiąłam się w duchu.Zmieniłam się.Sama bym siebie nie poznała.Poczułam jak wiatr pchął moje futro do przodu,zapewniając mi tym samym chłodek.Uśmiechnęłam sie niewidocznie,lecz po chwili,ten uśmiech szedł z mojego pyska.

Wiał wiatr.Był bardzo zimny,oraz wietrzny.No nic...Ruszyłam przed siebie,zwawym krokiem,który z każdą minutą zwalniał.Zatrzymałam się dopiero w tedy,kiedy na końcu drogi dostrzegłam góralka.Szkał czegoś pośród kamieni.Przyczupnęłam.Chodź byłam widoczna,miałam nadzieję,że mnie nie zauważy.Pomału skradałam się w stronę zwierzęcia,kiedy zawiał mocny wiatr.Góralek wyczuł mój zapach,bo zaczął uciekać.Puściłam się biegiem za nim.Nie było łatwo,kiedy ciągle musisz biegać w kółko,z warkotem.W końcu jednak,zabiłam zwierzę z sadysfakcją,pochłaniając jego każdy kawałek.Więc,coś tam umiem polować.Kiedy ciało góralka już zniknęła,ruszyłam w dalszą drogę.

Mijałam raz po raz,drzewa i krzewy,co oznaczało,że jestem coraz bliżej jakiejś ziemi,zwłaszcza gdy na mojej drodze,pokazały się kłosy traw.W końcu,moje łapy stanęły na granicy jakiejś ziemi.Było tam ciemno,pomimo słonecznego dnia.Przełknęłam ślinę,stawiając krok naprzód.Puściłam się biegiem przed siebie.

Tak wiem,krótki.Mam nadzieję jednak,że się spodobał.Wyobrażałam go sobie inaczej,ale eh...mówi się trudno.Jak pewnie zauważyliście,wszystko dzieję się z punktu widzenia Exile.Następny rozdział,będzie już z innym narratorem.
Pozdrawiam c; 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

#1 Początek

#3 Pod gwiazdami

#10 Stado Trzech Burz